Skuliła się w kłębek
Tym razem poczuła, że to już za wiele.
Leżała tak kilka godzin w bezruchu, otulona grubym kocem.
Powoli z ciała schodziło napięcie, wracał rytmiczny oddech. Przestała drżeć.
Otwarła opuchnięte oczy, chwyciła ciężką firankę i odsłoniła okno.
Świat się nie zmienił
Liście owocowych drzew delikatnie drżały na wietrze, jakby tańczyły z powietrzem.
Kremowe obłoki przesuwały się ospale po lazurowym niebie, nawet kot przeciągał się leniwie niczym niewzruszony.
Z oddali słychać było śmiech dzieci i silnik samochodu.
Życie trwało. Miało zapach ciepłych od słońca jabłek i kolor soczystej, skoszonej trawy.
Ale niej jej życie.
Ona już dawno była martwa.
A przynajmniej tak sądziła.
Wstała, rozejrzała się
W pokoju panował idealny porządek.
Zupełnie inaczej, niż w jej myślach, które nasączone gorzkim zwątpieniem urządzały sobie ucztę, tak smakowitą, że nikt nie chciałby jej opuszczać. One też nie zamierzały wychodzić z głowy.
Włożyła spraną bluzę z kapturem, czerwone trampki i wyszła.
Faktycznie, nic się nie zmieniło – pomyślała i ruszyła przed siebie.
Szła, chłonąc każdy zapach
Przypomniała sobie, jak uwielbiała obserwować ptaki. Zazdrościła im wolności.
Zmęczona nadmiarem dźwięków i kolorów po godzinie wróciła do domu.
Usiadła na miękkiej kanapie i po chwili zasnęła. Tym razem nie na długo.
Usłyszała pukanie
Pomyślała, że to gałęzie obijają się o drzwi, ale stukanie zaczęło przybierać na sile.
Poczuła lekki niepokój. Nie spodziewała się gości, a sąsiedzi nie mieli w zwyczaju wpadać bez zapowiedzi.
Podniosła się, strącając przy tym szklankę z wodą.
Kartki ulubionej książki zmarszczyły się wraz z czołem.
Szybko przetarła zalany papier i ruszyła w kierunku drzwi.
Chwyciła mosiężną klamkę i otwarła je na oścież.
Jej twarz oblało przyjemne światło popołudniowego słońca.
Przed drzwiami nie było nikogo.
Rozejrzała się dookoła i zdziwiona wyszła przed dom.
Niepokój nie mijał
Była pewna, że ktoś ją obserwuje.
Zakręciło się jej w głowie. Złapała się poręczy wejściowych schodów i schyliła w pół.
Z każdą sekundą oddychała coraz szybciej. Wszystko zaczęło wirować, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli.
To niemożliwe – powtarzała nerwowo. Przecież to się nie wydarzy.
Na policzku i ustach poczuła ciężką, słoną kroplę. I kolejne. Po chwili miała mokrą twarz.
Nie docierało do niej to, co się właśnie dzieje.
Była tutaj.
Wróciła.
Dokładnie taka, jak ją zapamiętała.
.
.
.
.
.
.
.
Nadzieja
Przyszła niespodziewanie.
Zapomniana, ale wciąż tak samo piękna.
Olśniewała spokojem, bo doskonale znała przyszłość.
Dotknęła jej dłoni i powiedziała – chodź.
Od dziś nie jesteś już sama.